Czy balsam aktywujący opaleniznę Nivea sun protect & bronze pomoże bladziochowi się opalić?
Z natury jestem blada; zimą biało-blada, latem natomiast blado-czerwona. Taki już mój urok, który w pełni akceptuję. Co prawda nieraz przy próbie zakupu podkładu lub pudru przysłowiowy "szlak" mnie trafia, ale psychicznie daję radę. Nie raz w życiu próbowałam się opalać; twardo leżeć na słońcu, czy godzinami pływać w wodzie, bo przez tą, ponoć, szybciej "łapie". Moje kąpiele słoneczne zawsze kończą się fiaskiem. Albo nie widać żadnej różnicy, albo przypominam pomidorka :D Podsumowując to na szybko, to z listy moich marzeń wykreśliłam opaleniznę.
Miesiąc temu otrzymałam z klubu #PrzyjaciółkiNivea paczkę niespodziankę, w której to znalazłam balsam aktywujący opaleniznę Nivea Sun protect & bronze, który być może przywróci opaleniznę na listę moich marzeń. W ciągu minionego miesiąca słoneczko prażyło całkiem fajnie, więc testować mogłam do woli. Słońce i dziś praży niemiłosiernie, termometr w cieniu pokazuje 27 stopni, a ja piszę do Was z kocyka rozłożonego między kozuchami. Wydaje mi się, że będę musiała szybko kończyć bo kozunie za bardzo zbliżają się do niezapominajek sąsiadki :P
Przyznaję się, że nazwa produktu mnie kupiła. Balsam aktywujący opaleniznę, czy to nie brzmi ekstra? Za to działanie odpowiadać ma ekstrakt roślinny z lukrecji, którą swoją drogą uwielbiam. Nie tylko za smak, ale także za zdrowotne działanie.
Dla tych bardziej dociekliwych to cały skład produktu prezentuje się tak:
Aqua, Homosalate, Octocrylene, Alcohol Denat., Butyl Methoxydibenzoylmethane, Ethylhexyl Salicylate, Caprylic/Capric Triglyceride, Ethylhexyl Cocoate, Octyldodecanol, Bis-Ethylhexyloxyphenol Methoxyphenyl Triazine, Glyceryl Stearate, Hydrogenated Coco-Glycerides, Phenylbenzimidazole Sulfonic Acid, Glycyrrhetinic Acid, Tetrasodium Iminodisuccinate, Cellulose Gum, Tocopheryl Acetate, Glycerin, Tapioca Starch, Sodium Stearoyl Glutamate, Cetearyl Alcohol, Xanthan Gum, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Dimethicone, Silica Dimethyl Silylate, Trisodium EDTA, Sodium Chloride, Sodium Hydroxide, Phenoxyethanol, Methylparaben, Linalool, Limonene, Butylphenyl Methylpropional, Benzyl Alcohol, Alpha-Isomethyl Ionone, Citronellol, Eugenol, Coumarin, Geraniol, Parfum
Według producenta, specyfik ten ma zapewnić nam ochronę na słońcu dzięki filtrom SPF 30, UVA oraz UVB. Dodatkowo ma on przyspieszać sam proces opalania. Oraz regulować jego przebieg w taki sposóļ by nasza opalenizna była równomierna. To właśnie tutaj czynny udział brać ma ekstrakt z lukrecji.
Bladzioch po kilku kąpielach słonecznych z Nivea sun protect & bronze przestał być kompletnym bladziochem
Choć w teorii powinnam używać kremów z filtrem SPF 50 to tym razem zaryzykowałam używanie otrzymanego balsamu z filtrem SPF 30. I powiem Wam, że się nie spiekłam :D Kto zagląda na naszego Instagrama, ten wie, że każde popołudnie spędzam ze zwierzakami na spacerze. Średnio zajmuje mi to 2 godziny. Balsam Nivea w ostatnim miesiącu towarzyszył mi prawie każdego dnia i teraz żałuję, że przed jego stosowaniem nie zrobiłam żadnego zdjęcia do porównania. A nie zrobiłam, bo nie liczyłam, że będzie widać jakąś różnicę. Ale wystarczy, że wyobrazicie sobie białą ścianę, więc tak z grubsza wyglądałam :P Dziś już nie jestem biała, choć moja karnacja nadal jest bardzo jasna. Co ciekawe, z ostatnich spacerów nigdy nie wróciłam spieczona, nigdy nic mnie nie piekło, a tym bardziej nic nie spaliłam.Jeśli chodzi o opaleniznę to ta faktycznie jest równomierna. Jak na tą chwilę nie dostrzegam żadnych plam ani przebarwień. Prawdę mówiąc to jestem w szoku, bo nie spodziewałam się żadnego efektu, a tym bardziej efektu równomiernie opalonej skóry.
Czy ochrona ubrań przed plamami naprawdę działa?
Odpowiadając krótko? Tak. Na żadnym ubraniu, które ostatnio nosiłam nie zauważyłam żadnych plam, które spowodowane mogłyby zostać przez balsam protect & bronze. Na opakowaniu produktu znajdziemy informację, że intensywność żółtych plam redukowana jest po praniu. Ale ja nie do końca rozumiem ten dopisek, bo nawet przed praniem tych żółtych plam nie widziałam. Owszem, nie pływałam w basenie w czasie aplikowania produktu i zawsze starałam się stosować go tak by ten jeszcze nie wchłonięty nie miał styczności z ubraniami. No i najważniejsze; nie nosiłam śnieżnobiałych ubrań, a raczej kolorowe, więc moje spostrzeżenia mogą po prostu wynikać z ostrożności.